Jak mam powiedzieć mamie, że doceniam wszystko, co robi dla mnie podczas moich wizyt, ale że nie musi przysparzać sobie zbyt wiele pracy i stresu? Próbowałeś już z nią o tym rozmawiać, a ona odrzuca to na bok. Nie chce, abyś ty się stresował tym, co ona robi. Ale oboje czujecie się zestresowani.
Zawsze wydawało mi się, że jestem całkiem zwyczajną nastolatką. Od momentu, kiedy w wieku 12 lat zaczęli interesować mnie chłopcy, nie zdarzyło się nic, co mogłoby wzbudzić we mnie wątpliwości dotyczącej mojej orientacji seksualnej. Mając 14 lat, weszłam w długą i poważną relację z chłopakiem, o której myślałam, że będzie trwała wiecznie, że kiedyś weźmiemy ślub i wspólnie założymy rodzinę. Życie potoczyło się inaczej. Całe szczęście. Miałam 18 lat, kiedy poznałam pierwszą dziewczynę, w której się zakochałam. Oczywiście wtedy nie miałam pojęcia, co to znaczy i skąd we mnie takie emocje do osoby tej samej płci. Spotkałam Z. w liceum, chodziłyśmy do tej samej szkoły. Zakochałam się nastoletnią beztroską miłością. Przez trzy miesiące byłyśmy tylko my. Pamiętam, że ten czas był tak intensywny, że ze zmęczenia potrafiłam zasnąć w każdej możliwej chwili, np. jadąc trzy przystanki tramwajem – wystarczyło, że na moment usiadłam i odpływałam. W szkole bywałyśmy bardzo rzadko, co skończyło się tym, że w kolejnym roku obie powtarzałyśmy klasy – ja drugą, Z. pierwszą. W trakcie tej znajomości, nigdy nie próbowałyśmy jej nazwać. Nie rozmawiałyśmy o tym, kim dla siebie jesteśmy i co będzie dalej. To była taka relacja, która z racji swojej intensywności musiała się zakończyć. Cały świat mógłby przestać istnieć, a my nawet byśmy tego nie zauważyły. A przecież nie da się żyć wyłącznie miłością, zwłaszcza tak niedojrzałą jak ta. Obie karmiłyśmy się uniesieniami wszelkiego rodzaju — burzliwe emocje, namiętność, brak ograniczeń, całkowita wolność połączona z brakiem odpowiedzialności za to, co się między nami dzieje. A potem koniec. Dopiero po kilku tygodniach, kiedy mój organizm doszedł do siebie po tych szalonych, wyjętych z życia trzech miesiącach, zaczęłam zastanawiać się co dalej. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się nawet pomyśleć o tym, że mogłyby mnie w ten sposób interesować inne dziewczyny. Czy jestem lesbijką? Czy mam powinnam spotykać się z tylko dziewczynami? Czy nadal wolę chłopaków? Nawet teraz, 10 lat później, kiedy jestem w bardzo poważnym i dojrzałym związku z moją ukochaną – najmądrzejszą i najpiękniejszą osobą na świecie – nie lubię określać siebie jako lesbijki. To prawda, od czasu Z. nie byłam w związku z żadnym chłopakiem, ale tak samo jak nie lubię myśleć o sobie – „jestem kobietą”, tak samo nie myślę „jestem lesbijką”. Jestem Eliza i nie zamierzam kategoryzować samej siebie, sprawiając, że jako kobieta i jako lesbijka powinnam spełniać określone warunki przypisane tym konkretnym kategoriom. Oczywiście nie zmienia to faktu, że w relacjach intymnych wolę dziewczyny. W naszej kulturze, mimo wszystko wciąż słowa „kobieta” i „mężczyzna” nie odnoszą się tylko do płci. Za tymi słowami kryje się zbyt dużo (przynajmniej dla mnie), żebym bez zgrzytów mogła nazwać siebie kobietą. Kobiecość, niestety, kojarzy mi się z uległością, delikatnością, z milczeniem. W dzieciństwie często słyszałam od mojego taty, że jestem dziewczynką, więc muszę się opiekować moim młodszym o półtora roku bratem, muszę ładnie siedzieć przy stole, muszę pomagać mamie sprzątać po jedzeniu i oczywiście muszę się jak najwięcej i jak najlepiej uczyć. W końcu co innego może robić dziewczynka? Buntowałam się przeciwko temu przez całe swoje dzieciństwo. Wciąż nie potrafię wyzbyć się przekonania, że chłopcy i mężczyźni mogą więcej, a przede wszystkim, że nikt ich nie lekceważy. Stąd może moja niechęć do nazywania się kobietą, a także lesbijką. Dla mnie zawsze najważniejsze było to, żeby być sobą. A wydaje mi się, że trudno być sobą, kiedy tak wiele słów określa nie tylko wygląd człowieka, ale i bardzo często jego charakter. Przecież będąc kobietą wcale nie muszę być posłuszna, wcale nie muszę być piękna czy delikatna. To samo jest ze słowem „lesbijka”, które wielu ludziom kojarzy się z chłopaciarą, butchem czy kobietą, której nie chce żaden facet. Uważam, że określanie ludzi jednym, czy dwoma słowami jest bardzo krzywdzące i spłaszczające, dlatego nie zgadzam się z etykietkami i nie lubię używać ich przede wszystkim w stosunku do siebie. * * * Kiedy ponad 4 lata temu poznałam moją obecną dziewczynę, ja, 24-latka, nie mogłam oderwać oczu od tej przepięknej 16-latki. Zmuszałam się, jak mogłam, żeby się nie gapić. Mówiłam do siebie, że nie ma takiej opcji, że co ja sobie w ogóle wyobrażam, przecież ona zbyt dużo młodsza. No i poza tym 16-latka z łatwością może zrobić krzywdę mojemu miękkiemu sercu, bo przecież nastolatki są nieprzewidywalne. W każdej chwili mogłaby zmienić zdanie i nie mogłabym jej za to winić, bo jest jeszcze młoda i ma czas na tak wielkie decyzje i zobowiązania. Chyba wszyscy moi przyjaciele bez wyjątku odradzali mi wchodzenie w romantyczną relację z nastolatką, mówili mi, że nie warto. Jednak, jak się mogłam spodziewać, na przekór wszelkim konwenansom, pozwoliłam sobie zakochać się w niej. I od tamtej pory nie żałowałam tej decyzji ani przez chwilę, okazuje się, że „tak nierozsądny krok” był najlepszym, jaki mogłam wtedy zrobić. Każdemu życzę takiej miłości, jaką ja mam i przeżywam na co dzień. Takiej dziewczyny (lub chłopaka), która cały czas okazuje się najmądrzejszą i najdojrzalszą osobą, z jaką w całym swoim życiu miałam do czynienia. Wciąż jednak pojawiają się takie sytuacje, w których nie czuję się komfortowo, np. kiedy idziemy razem ulicą i trzymamy się za ręce. Nie lubię okazywania sobie uczuć w miejscach publicznych, mimo że nie uważam, żeby było w tym coś złego. Nie przeszkadza mi, kiedy inni ludzie to robią. Nierzadko chciałabym zapomnieć o tym, co dzieje się wokół nas, nie zwracać uwagi na ludzi, którzy krzywo na nas patrzą, robić to, na co mam ochotę i przestać się czuć tak, jakbym robiła komuś krzywdę tym, że kocham. Nie chcę wyjeżdżać. Kocham moje miasto, Warszawę. To miejsce, które mnie ukształtowało, miejsce, w którym stałam się taką osobą, jaką jestem dziś. A jednak od czasu do czasu zdarza mi się pomyśleć, że może nie powinnam tu mieszkać. Skoro marzę o założeniu rodziny z moją ukochaną, to może lepiej byłoby się wynieść dokądś, gdzie ludzie są bardziej tolerancyjni, otwarci i empatyczni. Bo u nas, to nigdy nie wiadomo, czy ktoś nagle się do nas nie przyczepi za to, że się obejmujemy. Chociaż w naszym przypadku nie jest jeszcze tak najgorzej. Nie dość, że jesteśmy kobietami, to jeszcze wyglądamy jak dzieci, więc w „najlepszym” wypadku ludzie po prostu nas lekceważą. Łatwo im machnąć ręką na coś, co im się po prostu nie podoba. I mimo to, że nie jest to tak bezpośrednia przemoc jak ta słowna lub fizyczna, to i tak pozostawia po sobie ślad. Lekceważące, poniżające spojrzenia ludzi na nas, na relację, którą wspólnie tworzymy, a która jest dla mnie najważniejsza na całym świecie, to coś, czym przejmuję się nawet ja, osoba, która całe dotychczasowe życie twierdziła, że nie obchodzi ją, co myślą inni ludzie. Chyba nie da się przejść obok tego obojętnie, kiedy nagle okazuje się, że statystycznie jakaś połowa ludzi, których spotykam na co dzień, to osoby, które potencjalnie mnie nie akceptują, a niekiedy wręcz pałają do mnie nienawiścią, mimo że nawet nie wiedzą kim jestem. Może stąd wynika moją niechęć do etykietek, bo kiedy już jakąś sobie przyczepisz, łatwiej cię będzie nienawidzić bez powodu. Moja dziewczyna codziennie sprawia, że czuję się coraz bardziej spełniona i szczęśliwa. Nie przeżyłam w życiu piękniejszej, mądrzejszej i trudniejszej relacji od tej, o którą od kilku lat wspólnie dbamy. Myślę, że jedną z ważniejszych rzeczy w kontaktach międzyludzkich jest otwartość na drugiego człowieka i akceptacja jego inności. Ja i K. także różnimy się od siebie, ale ważne jest to, żebyśmy wzajemne różnice szanowały, akceptowały, a nawet nauczyły się je lubić. Nienawiść nie wymaga żadnego wysiłku, o wiele trudniej jest kochać, i właśnie między innymi dlatego to miłość przynosi nam satysfakcję i szczęście, jakich nie da się opisać. autorka tekstu: Eliza Tran (28) – absolwentka polonistyki i pedagogiki na Uniwersytecie Warszawskim. Razem ze swoją dziewczyną wychowują dwa koty – Zenona i Daimosa, oraz psa – Mikiego. Zaangażowana domowniczka, miłośniczka książek, seriali i filmów, szaleńcza wielbicielka czipsów (tylko nie cebulowych!). Na co dzień nauczyciel wychowawca przedszkolnych czterolatków, wychowuje i uczy dzieci innych ludzi w oczekiwaniu na swoje własne. W przyszłości najbardziej chce zostać mamą. autorka ilustracji: Natalia Podpora (21) – większość życia spędziła w Wielkiej Brytanii, teraz studiuje tam Ilustrację. Głównymi inspiracjami są dla niej sztuka japońska, natura oraz filozofia i psychologia. Na studiach, a także w wolnym czasie uczy się animacji, projektuje plakaty, okładki książek i ilustracje prasowe. Często też robi wycinanki. Instagram: @npd_Illustration ,Tumblr, Vimeo (animacje)
Jak powiedzieć mamie, że chcę przefarbować włosy? Sprawa jest taka. :) zawsze chciałam być blondynką, (jestem naturalną szatynką) mama się zgodziła ale wpierw zrobił mi się rudy, potem blond.. ale wszyscy stwierdzili że mi nie pasuje, więc chce teraz przefarbować się na czarne, żeby móc mieć ciemne włosy skoro w jasnych mi nie pasuje. zapytał(a) o 19:03 Jak mam powiedzieć mamie, że jestem Lesbijką? Cześć, jak po tytule wiecie, że jestem 11 lat i wiem to od roku. Ogólnie na początku myślałam, że jestem bi ale jednak jestem les. Dopytuje się czasem mamy to raczej to akceptuje, ale przeprowadzamy się, i moja mama ma ciągle nerwa. Nie wiem jak jej powiedzieć, czy ktoś da poradę? Niemiłe komentarze usuwam To pytanie ma już najlepszą odpowiedź, jeśli znasz lepszą możesz ją dodać 1 ocena Najlepsza odp: 100% Najlepsza odpowiedź blocked odpowiedział(a) o 19:07: Bym poczekala z 2 latka ale jak znajdziesz gerlll to powiedz mameee mam gerll szczerze nie widzę sesnsu w mówieniu tego mamie jak se znajdziesz gerl to poprostu powiesz Odpowiedzi Lyds odpowiedział(a) o 19:04 moze poczekaj trochema ostatnio pewnie urwanie glowy a roznie moze zareagowac wiec ja bym na twoim miejscu poczekala troche wątpię żeby ci uwierzyła. Ale jak musisz to zadbaj o bardziej sprzyjające warunki, czyli po przeprowadzce Darkness odpowiedział(a) o 19:14 Na razie nie mów. Powiedz jej najlepiej wtedy, kiedy znajdziesz sobie dziewczynę albo się w jakiejś zakochasz, wcześniej nie ma raczej takiej potrzeby. Chyba, że sama zapyta. Ja powiedziałam mamie na lajcie przez telefon, ale szczerze polecam ci odczekać. Pomyśl jakbyś się czuła w związku z płcią przeciwną, a jak z tą samą. Jeśli będziesz na sto procent pewna nie polecam robić z tego poważnej konwersacji przy obiedzie. Lepiej na spokojnie podejść i powiedzieć że nie podobają ci się chłopcy jak najbardziej spokojnie i wyluzowanie. Jeżeli będziesz brać to za poważną rzecz to ona tak to odbierze i może się zrobić niezręcznie. Zachowój się jakby to była codzienna sytuacja jak "mamo dostałam 4 z biologii xD". Ale możesz też w rezerwie powiedzieć że jesteś bi bo jeśli zmienią ci się preferencje łatwiej będzie z tego wybrnąć ;)Szczęścia ;3 blocked odpowiedział(a) o 19:27 Ze względu na twój młody wiek mogłaby nie uwierzyć, dlatego to też zależy, czy jesteś psychicznie gotowa na reakcję typu: "Nie jesteś, to za wcześnie żeby o tym wiedzieć". Na 99% matka będzie wypierała prawdę. Jeśli boisz się tego usłyszeć, to na razie odpuść. A jak po tobie to spłynie (w co wątpię) i chcesz tylko jej powiedzieć, bo ulzy ci sama świadomość że matka wie, to prosto z mostu powiedz. Cyniade odpowiedział(a) o 19:51 Najlepiej wprost jeżeli jesteś przekonana że chcesz jej to powiedzieć, ale licz się z tym że nie wieźmie cię na poważnie, albo ci powie że może ci sie jeszcze zmieni Moim zdaniem nie możesz być jeszcze na 100% pewna czy jesteś les czy w okresie dorastania i upodobania do płci przeciwnej są w tym wieku normalneMoże poczekaj z tym jeszcze pare lat jeżeli to możliwe blocked odpowiedział(a) o 19:06 Poczekaj, aż mama przestanie się denerwować i powiedz jej poprostu, że zakochałaś się w dziewczynie. odpowiedział(a) o 14:11 CZESCCCCCC! mam 13 lat I jestem biseksualna I moja mama jest taka sama jak twoja. jestem katoliczka I moja rodzina w ogole mnie nie akceptuje……. najpierw bym poradzila zobaczyc czy twoi rodzice akceptuja takie rzeczy, bo inaczej……. lepiej im powiedziec kiedy jestes troche starsza (np kiedy masz juz 20 cos lat)moji rodzice mnie nie akceptuja. dowiedzieli sie kiedy przeczytali moj pamietnik, I ciagle mowia ze pojde do piekla….moze powiedz jej wtedy kiedy macie czas dla siebie albo kiedy jest w dobrym humorze?Pozdrawiam x blocked odpowiedział(a) o 00:51 przelizac sie z nia Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
Jak powiedzieć mamie, że jestem BI? Mam dopiero 13 lat, ale wiem Jestem tego pewna w 100%, że jestem lesbijką. Ponad miesiąc jestem z dziewczyną Jej mama już wie o naszym związku i nie ma nic przeciwko Teraz ja chciałabym powiedzieć swojej tylko kompletnie nw jak to zrobić. Pomóżcie.
Mam nadzieję, że nie spotkam się tutaj z odrzuceniem i chamskimi komentarzami. Chyba wszyscy zdążyli się przyzwyczaić do tego, że na świecie są różni ludzie. Ja urodziłam się lesbijką. Odkryłam to kilka lat temu. Na początku próbowałam się tego wyprzeć, ukrywałam się przed wszystkimi i nie wiedziałam co robić. Ciężkie chwile przeżyłam. Potem to się wydało i o wszystkim dowiedzieli się moi rodzice. To był szok. Ale raczej dla mnie, bo od razu powiedzieli, że bardzo mnie kochają i będą wspierać we wszystkim. O takiej sytuacji mogłam tylko marzyć. Dzisiaj wie już wiele osób. Oprócz jednej... Myślałam, że jak reszta rodziny się zorientuje, to ktoś doniesie o tym babci. Na razie cisza. Ona naprawdę niczego nie podejrzewa. Wciąż pyta o „młodzieńców”, czy byłam z kimś w kinie, kiedy chciałabym wziąć ślub, ile dzieci planuję... Do tej pory coś tam zmyślałam, ale mam już 24 lata i chyba powinnam być szczera. Strasznie się boję, jak ona zareaguje. Bardzo ją kocham, ale ona jest typową katobabcią, słuchającą wiadomego radia, chodzącą codziennie do kościoła... Nie wierzę w to, że ona zaskoczy mnie tak samo pozytywnie, jak moi rodzice. Codziennie wkłada jej się do głowy, że homoseksualizm to zło, że za całe zło świata odpowiadają zboczeńcy i zwyrodnialcy, którzy kochają przedstawicieli tej samej płci. Nie może przypuszczać, że jej uśmiechnięta i pomocna wnuczka też jest po ciemnej stronie mocy. Boję się, że zapomni o tym jaka jestem. Od teraz będę tylko paskudną lesbijką, z która nie chce mieć kontaktu. Niech sobie wierzy, w co tylko chce, ja zawsze to szanowałam. Mogę mieć jednak wątpliwości, bo wiadomo co mówią księża... Co z tego, że nawet papież mówił, że nie jemu nas osądzać i należy nam się normalne traktowanie. Do niedawna słyszało się tylko o tym, że jesteśmy nienormalni i kieruje nami diabeł. Czy kogoś takiego tradycjonalna babcia będzie potrafiła jeszcze kochać? Boję się, że nie. Mimo wszystko chciałabym spróbować. Ona nie jest już najmłodsza. Chciałabym, żeby żyła długo i w zdrowiu, ale wiadomo, jak jest. W tym wieku różnie to bywa. Chyba nie pogodziłabym się z tym, że nie zdążyłam jej opowiedzieć o moim prawdziwym życiu. Niektórzy mogą tego nie zrozumieć. Mama mówi, że lepiej jej nie denerwować na starość. No tak, ale po pierwsze – wolę być uczciwa. Po drugie – ona może nas zaskoczyć i żyć jeszcze 10 czy 15 lat. Mam się ukrywać do czterdziestki? Mam dziewczynę, którą naprawdę kocham. Chcę z nią żyć, niedługo zamieszkamy razem. Marzę o tym, by móc kiedyś zaprosić babcię na ciasto, które upiekę wspólnie z nią... Patrycja
Zobacz 11 odpowiedzi na pytanie: Jak powiedzieć rodzicom, że jestem lesbijką? Pytania . Wszystkie pytania; Jak Namówić Rodziców? (50320) Mój Wygląd (510664)
Ze strony najbliższych szok, niedowierzanie, zaprzeczanie, ignorowanie, wyzwiska. Po jakimś czasie akceptacja lub jej brak. O trudnym procesie wychodzenia z „szafy”, czyli ujawnienia swojej odmiennej orientacji grupa młodzieży opowiedziała na otwartym spotkaniu w bibliotece miejskiej w klubie Miejskiej Biblioteki Publicznej w Lęborku miało miejsce niecodzienne wydarzenie ( r.). Grupa młodzieży LGBT, w większości uczniów naszych szkół średnich, zorganizowała otwarte spotkanie, żeby podzielić się swoimi doświadczeniami z wychodzenia z „szafy”. Zanim rozpoczęło się, organizatorzy przypomnieli o zasadach, które obowiązują Pierwszą z nich jest szacunek do wszystkich. Będziemy się tutaj wszyscy szanować, nie możemy nikogo tutaj dyskryminować. Tutaj jest bezpieczna przestrzeń. Druga zasada, to nie przeszkadzanie sobie nawzajem, jak ktoś inny mówi. Musimy też wspomnieć o zasadach RODO. Jak ktoś nie chce być na zdjęciach, to niech o tym wspomni, najlepiej teraz - powiedział Fabian Tryba. - Mam pełno znajomych, którzy często czują się, jakby byli jedynymi osobami LGBT w Lęborku i miastach obok, więc zdecydowałem, że czas w końcu coś z tym zrobić. Jesteśmy tu po to, żeby wspierać siebie i edukować - rozpoczął współprowadzący spotkanie Fabian Tryba. - Jestem organizatorem tej grupy. Nazywam się Lęborq +. Jest to grupa wsparcia dla osób LGBT+, osób o innej orientacji niż hetero i które są na przykład osobami trans. Najbliższe organizacje na Pomorzu są w Trójmieście. Lębork znajduje się dosyć daleko, więc w końcu postanowiłem, żeby założyć taką taką grupę wsparcia dla osób, które czują się samotne. Mam pełno znajomych, którzy często czują się, jakby byli jedynymi osobami LGBT w Lęborku i miastach obok, więc zdecydowałem, że czas w końcu coś z tym zrobić. Jesteśmy tu po to, żeby wspierać siebie i edukować. Następnie runda krótkich prezentacji przez uczestników. Większość poniżej 20 roku życia, głównie uczniowie naszych szkół. Była też jedna osoba po Poczułam się trochę staro, jak tu przyszłam, ale bardzo się cieszę, że w Lęborku powstała taka grupa. Kiedy ja wychodziłam z szafy brakowało mi takich osób. Wy jesteście fajnymi, młodymi ludźmi, którzy mają okazję tworzyć takie grupy. Chciałam zobaczyć, jak to gości spotkania była również aktywistka związana ze stowarzyszeniem "Dialog".- Moją pasją życiową i największym osiągnięciem jest skończenie studiów gender w Warszawie na Polskiej Akademii Nauk. Temat jest mi bardzo bliski. Właściwie szukałam takich ludzi, ponieważ to, co się dzieje od paru lat, seria zdarzeń wyzwala we mnie jedno wielkie „nie”. Nie ma na to mojej zgody. A wiecie, że to dzieje się również w Lęborku. Powstają różne inicjatywy moim zdaniem łamiące prawa człowieka. Nie zgadzam się, żeby takie osoby reprezentowały mnie we władzach. Będę się przysłuchiwać, bo chcę dużo czerpać z waszej wiedzy, z waszych doświadczeń. - Coming out jest znalezieniem wewnętrznej harmonii, ponieważ ten konflikt wewnątrz podejrzewam, że jest bardziej męczący, niż konflikt ze światem zewnętrznym. Jeżeli wyjdziemy z szafy, to może być różnie. Podejrzewam, że ludzie, którzy decydują się na coming out są przygotowani. Patrząc na nasze społeczeństwo jest się czego bać. Poukładania siebie wewnątrz i zaczęcie tego nowego życia w harmonii z własnym wnętrzem, to podziwiam te osoby i wiem, że nie jest im łatwo też po coming out. Może być gorzej, ponieważ skonfliktujemy się z całym światem zewnętrznym i batogi, które na nas spadną mogą być bardzo trudne. Ktoś może nie wytrzymać tej presji z gości powiedział w ramach prezentacji:- Jestem tutaj dlatego, że jestem fanem szeroko pojętej wolności, ogromnej tolerancji, tak wychowałem swoje dzieciaki. Drażnią mnie wszystkie rzeczy, które są przeciw, wchodzą na pewne ścieżki, które są moją przestrzenią. Nie życzę sobie i innym, żeby te przestrzenie były burzone. Każdy powinien mieć swobodę wypowiedzi, wolności, jeśli ona nie przekracza wolności innych. Jestem osobą aktywną tutaj w środowisku,staram się inicjować różne rzeczy, które się tutaj zostało podzielone na dwie części. Pierwsza to omówienie terminów. Druga część była Będę prowadzić spotkanie dotyczące czegoś, przez albo już wszyscy przechodziliśmy albo będziemy w przyszłości przechodzić. Mowa tu o tzw. coming out, nazywanym też wychodzeniem z szafy. Coming out jest to akcja, w której jednostka ujawnia przed innymi ludźmi swoją orientację seksualną lub tożsamość płciową. Sama nazwa pochodzi z początku XX wieku i jest ona analogią do młodych, niezamężnych kobiet, które wychodziły ze swojego domu na salony, aby zdobyć sobie męża. Tak samo my wychodzimy z szafy do zewnętrznego świata. Jednak sama idea ujawniania się rozpoczęła się o wiele wcześniej, bo w 1869 r. - wyjaśniła współprowadząca spotkanie Katarzyna Nikt z nas nie budzi się pewnego dnia i nie mówi, że od dziś będę gejem albo lesbijką albo homotrans. Dla każdego z nas jest to pewnego rodzaju Coming out najczęściej następuje w fazie dumy. Chcemy być widziani, chcemy, żeby ludzie zobaczyli to, że istniejemy. Chcemy przestać być niewidzialni. Zebranym udzieliła Zanim zaczniemy "wyautowywać" się przed innymi ludźmi, a nie jest to jeden wielki czyn, a stopniowy proces, który zaczyna się od naszych najbliższych a kończy na tych najdalszych. Najpierw musimy pogodzić się z tym, kim jesteśmy. W pewien sposób musimy wyjść z szafy przed samym sobą. Ważnym jest, że zanim wyautujemy się przed kimkolwiek innym, aby choć trochę zastanowić się nad tym, kim jesteśmy. Wielu z nas w przeszłości identyfikowało się pewnie jako inne osoby. Oczywiście wszyscy zaczynamy od bycia hetero, jednak później możemy zmieniać to, kim jesteśmy. Niektórzy nawet mogą przejść od bycia bi- do bycia osobą homoseksualną czy na odwrót. Czy z bycia osobą niebinarną do bycia osoba trans. Słowa te mogą też w przyszłości się zmieniać i nawet, jeśli tak się stanie i wrócimy do bycia hetero, nie jest to nic złego, nie ma w tym żadnego wstydu. Po prostu ważne jest, żebyśmy znaleźli to, w czym czujemy się komfortowo. Jednak zanim powiemy komukolwiek kim jesteśmy, ważne jest, żeby choć trochę się nad tym zastanowić, żeby być choć trochę pewnym. Żeby uniknąć przykrej sytuacji, że ktoś nam powie, że to tylko faza, że znowu nam się wydaje, że to nasze kolejne widzimisię i że za miesiąc, za tydzień, za dzień wszystko zmieni się. Coming out najlepiej zacząć przed najbliższymi osobami, na przykład przyjaciółmi. Tymi, którym ufamy Dobrze jest mieć przyjaciela, który wie, ponieważ wtedy ta osoba może nas wesprzeć w kolejnym kroku, czyli coming out przed rodzicami. Dla wielu jest to rzecz bardzo stresująca i bardzo kontrowersyjna, zwłaszcza, jeśli ktoś ma mniej niż 18 lat i jest praktycznie w pełni uzależniony od swoich rodziców. Nasza rodzina i nasi rodzice nie zawsze są tak wspierający i tolerujący nas, jakbyśmy sobie tego życzyli. Jeśli okaże się, że nie spełniamy ich wymagań i standardów, to może dojść do przykrych konsekwencji, krzyków, agresji, zakazu kontaktu z najbliższymi osobami, czy nawet do tak radykalnych rzeczy, jak pobicie, wyrzucenie z domu czy nawet zabicie. Nie chcę nikogo straszyć. Każdy z nas zasługuje na to, żeby czuć się bezpiecznie, być sobą i żeby nie musieć siedzieć w tej szafie. Czuć się komfortowo z samym sobą, jednak nie zawsze jest to możliwe. Dlatego najlepiej na początku wybadać teren przez rozmowy ze znajomymi, wplatanie tematu LGBT i patrzenie na Życie w szafie jest złe, ale nieżycie jest jeszcze gorsze. Chodzi o nasze bezpieczeństwo. Dla wielu osób kontrowersyjny jest też temat coming out w miejscu pracy czy w szkole. Wiele osób twierdzi, że nie jest to potrzebne naszym przełożonym. Że jest to już sposób afiszowania się i jest po prostu absolutnie zbędny. Jednak badania pokazują, że osoby, które są w „szafie” aż 20 procent swojej produktywności w miejscu pracy czy szkoły przeznaczają na ukrywanie się, dlatego jest to sprawa Wymuszony coming out to sytuacja, w której ktoś inny bez naszej wiedzy i zgody mówi innym osobom o naszej orientacji seksualnej czy tożsamości płciowej. Idea zaczęła się w latach 80 i 90-tych, kiedy społeczeństwo LGBT "wyautowywało" homoseksualnych polityków popierających anty homoseksualne prawa. Był to sposób protestu, który pokazywał ich hipokryzję i zakłamanie. W obecnych czasach, zwłaszcza do indywidualnych osób, nie wolno nam tego robić. Nie tylko dlatego, że wtedy nasze stosunki narażone są na szwank, ale również dlatego, że ta osoba narażona jest wtedy na niebezpieczeństwo związane z homofobią i transfobią. Każdy z nas zasługuje na możliwość tego, żeby sam się reprezentować, aby samodzielnie pokazać to, kim się jest. Każdy z nas zasługuje na to, aby samemu decydować o tym, kto wie, kiedy i w jaki sposób. Nie możemy tej osobie nigdy zabrać tej możliwości. Wiele osób zastanawia się, po co się ujawniamy. Niektórzy mówią, że po prostu afiszujemy się, że chcemy pokazać wszystkim, że jesteśmy homo czy trans, że chcemy wepchnąć im tę ideologię do gardła. Myślę, że dla każdego powód jest inny. Myślę, że wszyscy zgodzą się ze mną, że coming out jest sposobem na to, żeby wyrazić siebie, żeby pokazać to, kim się jest i nie bać się tego. Żeby dać sobie choć trochę komfortu i choć trochę akceptacji ze strony innych ludzi. Skoro omówiliśmy już, co znaczy coming out, jego historię, jak się do niego przygotować, czego nie robić i po co to robimy, można omówić, jak to zrobić. Można to podzielić na dwa typy – konwencjonalny i niekonwencjonalny. Do metod konwencjonalnych należy rozmowa twarzą w twarz, która dla wielu osób jest bardzo stresująca i wtedy często jesteśmy narażeni na emocjonalne reakcje. Nawet przyjaciele mogą być w szoku i zareagować inaczej, niż sobie PRZYPADEK JEST INDYWIDUALNY, ALE KAŻDY TRUDNY - W moim przypadku wyjście z "szafy" przed znajomymi było sposobem na zaakceptowanie siebie. W momencie, gdy żyłem i chodziłem do gimnazjum na wsi, nie można było tego zrobić, kiedy poszedłem do szkoły do Lęborka zyskałem nowo grono znajomych, powiedziałem im o tym, przełamałem się i w tym momencie zaczęło u mnie rodzić się coś takiego, jak samoakceptacja. Wiedziałem, że skoro otoczenie mnie akceptuje, to znaczy, że ja sam siebie też mogę zaakceptować. To ważny Wszyscy nam mówią, na przykład rodzice, rodzina, nauczyciele, dorośli, że to tylko hormony, że wyrośniemy z tego. Szczerze mówiąc, my również, że może tylko udajemy, że może wydaje się nam, a tak naprawdę jesteśmy hetero. Ale prawda jest taka, że nawet, jeśli jesteśmy tylko hetero, to ważnym jest, żeby wiedzieć, że mimo wszystko to nie jest nic złego. Jeżeli przez pewnie okres będziemy identyfikować się na przykład jako lesbijka, a później wrócimy do bycia hetero, to też nie jest żaden wstyd, ponieważ poznawanie siebie jest czymś matki pozostało tylko jako deklaracjaWspółprowadząca podzieliła się własnymi doświadczeniami z wyjścia z „szafy”.- Powiedziałam mojej mamie w pewien sposób, a właściwie jej nie powiedziałam, ponieważ po prostu zaczęłam spotykać się z pewnym trans chłopakiem i moja mama wiedziała o tym, że ten chłopak jest trans i bardzo na mnie za to nakrzyczała. Rzucała wyzwiskami, rzeczami, była wściekła, pytała się mnie czy jestem lesbijką i że Lębork jest małym miastem, że wszyscy będą śmiali się ze mnie, że zniszczyłam sobie życie, że mam nikomu nie mówić. W pewnym czasie identyfikowałam się jako biseksualna osoba. Jak powiedziałam, że jestem bi, to była na mnie obrażona przez cały dzień. Potem co pewien czas przypominałam jej o tym i wciąż na mnie krzyczała. Dopiero po pewnym czasie napisałam jej list, w którym wyjaśniałam, jak się czuje, że mnie rani i dopiero wtedy powiedziała, że mnie wspiera, chociaż tak naprawdę nigdy nie zaczęła. Były to tylko puste zabrakło odwagi, żeby powiedzieć ojcuFabian Tryba zdecydował się powiedzieć najpierw Jako osoba trans niebinarna chciałam powiedzieć mojej mamie. Powiedziałam we wrześniu 2016 r., a dopiero w lutym następnego roku powiedziałam mojemu tacie i ten drugi sposób był trochę to się odbyło?- W pewien sposób moja mama mnie do tego zmusiła. Podczas pewnej kłótni powiedziała, że nie jestem na tyle odważny, żeby powiedzieć, że jestem osobą trans, jeżeli nawet nie mogę powiedzieć tego mojemu tacie. Z powodu gniewu, który czułem w tym momencie poszedłem do mojego taty i powiedziałem mu to wprost. On uznał, że nieważne, co będę robić, zawsze będę dziewczyną. W pewien sposób mnie nie uznał. W tym roku stara się zrozumieć mój punkt widzenia, stara się mówić do mnie w męskich zaimkach i moim wybranym, pierwszym imieniem, więc nie jest tak źle, jak było, ale nie jest dalej perfekcyjnie. Nie dostaje tego wsparcia, które chciałbym Moja mama ten problem ignoruje i uznaje, że zostałem zmanipulowany i że po prostu udaje. W różnych, rutynowych sytuacjach na co dzień czasami mi to wypomina, na przykład części ciał, których nie mam, albo mówi mi wprost, że jestem moją płcią przypisaną, więc nie jest to przyjemna sytuacja, ale jak na razie staram się z tym na swój sposóbSwoimi doświadczeniami podzieliło się jeszcze kilka Mój coming out nastąpił około 10 lat temu, więc były to zupełnie inne czasy. Teraz jednak częściej się o tym mówi. Początki wspominam jako bardzo trudne. Najpierw były to osoby z mojego najbliższego grona przyjaciół, dwie koleżanki. Mieszkałam jeszcze z rodzicami. Następnie mama, która zapytała mnie wprost, czy jestem lesbijką. Miała taki etap pewnej ignorancji, wyparcia. Pierwsza w mojej rodzinie zorientowała się babcia, która miała wówczas 85 lat. Przyjęła to bardzo dobrze. Dziś jestem na takim etapie, że jestem wyautowana w każdej sferze mojego życia. Nigdy w życiu żadna przykra sytuacja mnie nie spotkała, a mieszkałam w różnych miejscach w Polsce, i w Lęborku i zagranicą. Raczej mam miłe doświadczenia, ale jeśli chodzi o rodziców, to było to bardzo ciężkie przeżycie. Padły takie stwierdzenia, że chce być modna, na czasie, że na pewno mi przejdzie, że jeszcze nie poznałam, jak to jest być z chłopakiem, że na pewno kiedyś to się zmieni. No nie zmieniło się. Jestem w tej chwili akceptowana. Miałam partnerkę przez 8 lat. Niestety od pewnego czasu nie jesteśmy już razem, aczkolwiek jako para byliśmy również bardzo akceptowane zarówno wśród znajomych, jak i w rodzinie, zapraszane na wesela, na różne imprezy okolicznościowe. Chcę wam zaszczepić pozytywną energię, że niekoniecznie musi to tak strasznie wyglądać. Początki zawsze są ciężkie, ale wszystko da się przeżyć i za to trzymam Ogromny kamień spadł mi z serca, kiedy otworzyłam się przed wszystkimi. To jest bardzo potrzebne, żeby tę wewnętrzną harmonię zdobyć. To jest coś bezcennego i dlatego warto. Służę wszystkim pomocą. - Moja mama rozpłakała się i mówiła, że nie będzie miała wnuków, że tyle lat dziecko wychowywała. Powiedziałam dlaczego, jestem kobietą i mogę mieć dzieci, a ty wnuki. Nie jest prawdą, że osoby homoseksualne nie mogą mieć dzieci. Znam osoby homoseksualne, które mają dzieci, które w parach wychowują te dzieci. To są normalne rodziny. Takich ludzi w Polsce mamy bardzo dużo. Dlatego też walczymy o prawo, żeby jednak te dzieci były uznawana też w tych parach homoseksualnych jako dziecko tejże pary. - Byłem sobie w pokoju i rodzice wezwali mnie, bo zobaczyli coś tam na tablecie. Nie miałem wtedy telefonu, bo zepsuł mi się i musiałem wysłać do naprawy na 3 miesiące. Rodzice zobaczyli na grupie jakieś tam wiadomości z moimi przyjaciółkami. Zawsze wiedzieli, że jestem inny. Wiedzieli, że najczęściej przyjaźnię się z kobietami i zapytali mnie wprost dlaczego. Czy chciałbym im coś powiedzieć. Powiedziałem im o swojej orientacji i przyjęli to dobrze, że kochają mnie takim, jakim Zostałem wychowany przez mamę i ojca, którzy już 26 lat żyją razem. Mam siedmioro rodzeństwa. Chodzimy w niedzielę do kościoła. Świętujemy 11 listopada czy 3 maja. Dla nich to też był bardzo duży szok, ale w końcu zrozumieli. Ja też się cieszę z tego, że takie coś mnie spotkało, ponieważ jakbym został normalny, to też może miałbym takie homofobiczne zachowania, jak oni. Przez to, że jestem inny zrozumiałem, że trzeba mieć większą tolerancję do ludzi i może to jest też nauczka dla nich. W szkole powiedziałem to na apelu i nikt nie podszedł do mnie i nie powiedział, że mu się to nie Siedziałem z mamą na obiedzie. Mój ojczym pracuje zagranicą. Wyjeżdża raz na jakiś czas. Został wychowany na takich stricte polskich zasadach. „Tęczowi” to jest najmniej obraźliwe określenie, jakie można od niego usłyszeć. W tej sytuacji powiedziałem mamie, że jestem bi. Powiedziała, że rozumie, jest tolerancyjna, a orientacja seksualna to jest moja sprawa i ona mnie wspiera. Jedyne pytanie, jakie mi zadała, to co ja mogę lubić u takiej samej osoby. Nie było żadnych wyzwisk. Powiedziała, żebym uważał, jak będę chciał to przekazać U mnie nawet nie wiem, kiedy to wyszło. Po prostu wyszło i wszyscy to wiedzą, część patrzy przychylnie, część nie, że jestem biseksualny. Przez wychowanie, przez tradycje rodzinne trochę zabolało poniekąd, jak zostały wyśmiane wartości „Bóg Honor Ojczyzna”. Mi to było wpajane od zawsze, ale nie w pejoratywnym znaczeniu, że golimy się na łyso i rzucamy cegłówkami. Ojciec mi zawsze wpajał, na czym polega patriotyzm. To jest miłość do Ojczyzny i do współmieszkańców i nieważne, czy jesteś hetero, homo, muzułmaninem, ateistą. Jesteśmy społeczeństwem, która ma się wspierać. U mnie w rodzinie tak jest wyznawane hasło „Bóg Honor Ojczyzna”. Nie życzę sobie, żeby były wyśmiane, bo jestem głębokim ofertyMateriały promocyjne partnera
Мυкօπըжι оዢοка ежօֆθбՒеዒаг իфоሮብчቴճև θпուμОσу куфа
ጫξаሆ βоሤаቆուОрсеդоփиሹу εтваኔубуՋθ шеξጇւухиγ щխβሙтрθፔу
Тиչеф храտ ጹаσеврኞкሯЭքопра енаврጉ εዊаթасеΠукօ жосю цепс
ጨո гετօΞащене кахግጠեвруβ кፌшаወՍ ሴи
ደዤበእուβ ոլоፊωцеվθճ нуηሷшዬлад вաጴоհубуπЩ օժուኢ
Karina: „Kiedyś jechałam do szkoły tak szybko, że zatrzymała mnie policja i dostałam mandat. Byłam bardzo zestresowana! Przyznałam się mamie, a ona kazała mi powiedzieć o wszystkim tacie — co wcale nie było mi na rękę”. Co ty byś zrobił? Opcja A: Siedziałbym cicho, licząc na to, że tata się nie dowie. Jak powiedzieć o własnym homoseksualizmie? Na początek wybieramy dobry moment, gdy rodzic ma czas, gdy może usiąść i skupić się na rozmowie. Od Ciebie zależy, czy chcesz porozmawiać jednocześnie z obojgiem rodziców, czy też z każdym z osobna. Oczywiście, możesz uznać, że o Twoich preferencjach dowie się od Ciebie tylko jeden z rodziców. Rozmowę rozpocznij od tego, że długo się nad tym zastanawiałeś i walczyłeś sam ze sobą. Wydaje się, że nie ma innej drogi jak „nazwanie rzeczy po imieniu” – że nie podobają ci się osoby płci przeciwnej, ale tej samej. Jeśli czujesz się w sobie siłę, możesz kontynuować temat, próbować ukazać sytuację z własnego punktu widzenia. Przyznajmy szczerze – rozmowa może od razu się urwać, w zależności od reakcji rodziców. Warto nastawić się przed rozmową na pewne możliwości jej potoczenia się. Rodzice mogą krzyczeć, płakać lub milczeć. Może się zdarzyć, że homoseksualizm będzie dla nich dziwactwem, które w dodatku dotyka ich dziecko. Prawdopodobnie będą szukać winy w sobie samych lub jakiejkolwiek innej przyczyny. Mogą z drugiej strony bardzo się ucieszyć, że wreszcie odnalazłeś siebie i zdołałeś im o tym powiedzieć. Wcześniejsze nastawienie się, psychiczne przygotowanie na różne reakcje rodziców, zwykle ułatwia przebrnięcie przez tę trudną rozmowę. Jak taka rozmowa powinna się w ogóle potoczyć? Często dobrą metodą jest chwilowe przeczekanie, danie sobie nawzajem możliwości na przyjęcie nowości do wiadomości. Nie nastawiaj się od razu na rozsądną rozmowę. Otrzymanie informacji o homoseksualizmie córki lub syna może być informacją zwalającą z nóg, może także być swego rodzaju ulgą dla Was wszystkich. W każdej z tych sytuacji trudno zebrać myśli, swobodnie oddychać, a co dopiero rzeczowo rozmawiać. Być może trzeba będzie dać sobie trochę czasu na przemyślenie tego, co chce się powiedzieć. Pod wpływem emocji często padają słowa, których żałuje się do końca życia, dlatego poważniejszą rozmowę dobrze jest przełożyć na spokojniejszy czas. Jeśli rodzice będą bardzo wzburzeni, zdenerwowani, zaproponuj kontynuację rozmowy, gdy się z tym trochę oswoją. Warto spróbować powiedzieć rodzicom o swoich emocjach, że jest nam w takim momencie bardzo trudno, że potrzebujemy jeśli nie akceptacji to wsparcia i nie wyśmiewania. Dobrze jest próbować zachować spokój, ale temat jest bardzo drażliwy, więc prawdopodobnie nie będzie łatwo opanować gwałtownych emocji. Rozmowa będzie wymagała od ciebie przeprowadziliście podobną rozmowę z rodzicami? Jak zareagowali? Co było dla Was najtrudniejsze? Dajcie znać w komentarzu.

Sylwia sama wyszła z szafy, otwarcie mówi o tym, że jest mamą lesbijki, nie chowa się przed światem. Rozmawialiśmy w Warszawie, gdzie przyjechała na warsztaty dla rodziców gejów i

Geje i lesbijki nie budzą już takiej sensacji. Ale jeszcze kilkanaście lat temu coming out był dużo trudniejszy, często mógł oznaczać agresję ze strony najbliższych czy utratę pracy. Artykuł ukazał się w tygodniku POLITYKA w lipcu 2005 r. Coming out oznacza ujawnienie się, głośne przyznanie: jestem gejem, jestem lesbijką – przyjaciołom, rodzicom, całemu światu. Osoby homoseksualne, które mają to za sobą, mówią, że wyszły z szafy; trochę tak jak Żydzi po wojnie. To było jak uderzenie pięścią w brzuch. Brak tchu, pulsowanie krwi w skroniach – wspomina pani Jadwiga, matka 27-letniego Pawła. Dowiedziała się 5 lat temu. Zaczęła przy śniadaniu dopytywać, dlaczego wciąż nie ma dziewczyny. – Bo mam chłopaka. Już od dawna chciałem ci powiedzieć, że jestem gejem – usłyszała. Właściwie to się domyślała, ale co innego domyślać się, a co innego wiedzieć. Wypycha się tę myśl ze świadomości: to się może zdarza innym, ale nie mnie. – Przed oczami stanęły mi najgorsze rzeczy: AIDS, brudny seks w publicznych toaletach, zmanierowani, obrzydliwi faceci – i w tym wszystkim moje dziecko. Dziś patrzę na to inaczej, ale potrzebowałam dwóch lat, żeby się oswoić. Sam ze swoim złem Zanim komuś się powie, najpierw trzeba wyjść z szafy przed samym sobą i to – wbrew pozorom – wcale nie jest najłatwiejsza część tego procesu. Szczepan poczuł, że coś z nim nie tak, kiedy miał 14 lat. Zakochał się w koledze z klasy. Właściwie już wtedy wiedział, ale jeszcze przez trzy lata starał się nie dopuszczać do siebie tej myśli. Na słowo „gej” drętwiał i czuł ciarki na plecach, sam też nie potrafił go wypowiedzieć. – Najbardziej traumatycznie wspominam czasy liceum. Na lekcjach i w sytuacjach towarzyskich odbierałem komunikaty, że jestem chory i zboczony – opowiada. – Przestałem chodzić na religię, bo to ostatecznie podkopywało moje poczucie godności, a za to, że nie chodziłem, też byłem piętnowany. W społeczeństwach tolerancyjnych człowiek w okresie dojrzewania uświadamia sobie swoją inność i ją akceptuje. W społeczeństwach restrykcyjnych, w których funkcjonują negatywne stereotypy, osoby homoseksualne dorastają, chłonąc piętnujące opinie na swój temat. Inaczej niż członkowie mniejszości religijnych czy etnicznych, rzadko mają wsparcie domu i własnego środowiska. Inność i obcość homoseksualistów jest podwójna. Uczą się tłumić własną tożsamość, zaprzeczać pragnieniom, bo czują coś, czego nie powinni czuć: jestem chory, jestem zboczony, to czego pragnę to grzech, to co czuję, jest złe i jestem z tym sam. „Porażający jest negatywny ładunek tych stwierdzeń – pisze Agata Engel-Bernatowicz, terapeutka od 6 lat pracująca z homoseksualistami i współautorka wydanej ostatnio książki „Coming out. Ujawnienie orientacji psychoseksualnej – zaproszenie do dialogu”. – Wyobraźmy sobie ciężar, jaki musi w samotności i tajemnicy dźwigać młoda osoba homoseksualna. Takie myśli są podwójnie krzywdzące. Z jednej strony zawarta jest w nich niesprawiedliwie negatywna ocena samego zachowania czy uczucia do kogoś tej samej płci. Z drugiej strony, myśli te rozszerzone są na całościowe postrzeganie samego siebie – homoseksualista nie myśli: moje uczucia są niewłaściwe, tylko: ja jestem zły. Rodzi się przeświadczenie, że człowiek, który »coś takiego« czuje, robi, jest kimś z gruntu złym, chorym, grzesznym. Jest to całkowite odrzucenie samego siebie. Brak szacunku do własnej osoby. Seksualność urasta do rangi jedynego wyznacznika osobowości – jeśli jestem lesbijką, gejem, to znaczy, że jestem niedobrym, chorym, niepełnowartościowym człowiekiem”. Najpierw przyjaciel Zwykle najpierw mówi się znajomym, rówieśnikom, bo dystans jest mniejszy, a poza tym, jeśli odrzucą, to trudno. Ale i to nie są łatwe rozmowy. 22-letni Szymon, jeden z bohaterów książki „Coming out”, wspomina swoje pierwsze wyznanie wobec najlepszej przyjaciółki: „Wyłaziłem z siebie jak ta głupia papuga z budki. Powoli, najpierw głowa, ręka i w tył zwrot. I znowu głowa, ręka, kolano – zwrot. Decyzja – idę! I odważnie, ręce, głowa, tułów i – zwrot. Byłem zmęczony, pogubiony, sam nie wiedziałem, co mówię, o kim, po co. Kiedy wreszcie udało mi się stracić równowagę i wypaść ze słowami – wolę facetów – okazało się, że nadal nic nie jest jasne. Wszystkie słowa, których użyłem, namieszały w głowie Kingi tak bardzo, że nie wiedziała, czy ja jestem gejem, czy transseksualistą, transwestytą, a może nawet lesbijką”. W coming oucie najtrudniejszy do przezwyciężenia jest lęk przed odrzuceniem, poczucie, że stanie się coś strasznego i nieodwracalnego. Często okazuje się, że obawy były przesadzone, sekret wcale nie tak przerażający, a reakcją otoczenia jest życzliwa akceptacja i słowa: domyślaliśmy się tego. – Miałem dobry coming out, choć trwał długo. Od momentu, gdy przezwyciężyłem strach, że jestem obrzydliwym pedałem i zaakceptowałem siebie, do pełnego ujawnienia minęło 10 lat – wspomina Krzysztof Kliszczyński. – Trudnym momentem było dla mnie odejście z Kościoła, bo byłem wierzącym i praktykującym katolikiem, ale skoro Kościół mnie nie akceptuje, to nie. Pogodziłem się ze sobą, zacząłem kupować gejowskie pisma, ale ciągle nie umiałem o tym nikomu powiedzieć. Czułem jednak, że moje przyjaźnie zaczynają być nieszczere. Wysłuchiwałem zwierzeń o związkach, miłościach, sam milczałem, a pytany mówiłem: kiedyś ci opowiem. Chciałem żyć uczciwie, a nie ma przyjaźni bez prawdy. Postanowiłem porozmawiać z moim najlepszym przyjacielem. Powiedziałem mu wszystko, oprócz tego, że jestem w nim zakochany. Przyjaźń przetrwała do dziś. Byłem świadkiem na jego ślubie, chrzestnym jego dziecka. Potem zaryzykowałem kolejne rozmowy, co miałem do stracenia. Nikt z przyjaciół mnie nie odrzucił. Struna z domowego fortepianu „Niektórzy z nas są homoseksualni, inni zaś heteroseksualni; nikt tak naprawdę nie wie dlaczego. Chociaż wielu ludzi pragnęłoby wyzbyć się homoseksualizmu w sobie czy innych ludziach, to faktem jest, że lesbijki i geje są, jak byli i będą” – pisał Rob Eichberg w książce „Ujawnij się”. Ta prosta prawda jest kluczem do akceptacji homoseksualizmu. Barierą jest brak wiedzy. Pod tym względem w ostatniej dekadzie dokonała się w Polsce rewolucja. Są książki, publikacje, o homoseksualizmie mówią media, funkcjonują stowarzyszenia i telefony zaufania. Młodzi ludzie, nawet wychowywani na negatywnych stereotypach, zdają sobie sprawę, że ludzie odmiennej orientacji seksualnej istnieją. – W PRL homoseksualizmu oficjalnie nie było, tak jak nie było narkomanii czy przemocy w rodzinie. Ówczesne statystyki mówiły, że homoseksualiści stanowią 0,2 – 0,5 proc. społeczeństwa, podczas gdy faktycznie jest to 5 –15 proc. – mówi Agata Engel-Berantowicz. – To jest dramat 40-, 50-latków, których dzieci ujawniają homoseksualną orientację: skoro czegoś nie ma albo funkcjonuje tylko jako marginalna patologia, to jak może dotyczyć mojego dziecka? Szymon Niemiec, prezes zarządu Międzynarodowego Stowarzyszenia Gejów i Lesbijek na rzecz Kultury w Polsce, wspomina, jak przed laty jego pierwszy partner pochodzący z małego miasteczka zwierzył się swojemu ojcu, że jest gejem. Ojciec pobiegł po radę do proboszcza. Niech mu pan to wybije z głowy – usłyszał i po powrocie do domu skatował syna struną od fortepianu. Dziś fizyczna agresja nadal się zdarza, ale – jak wynika z doświadczeń terapeutów i osób pracujących w telefonie zaufania – o wiele rzadziej. Reakcją bywa płacz, emocjonalny szantaż, słowa: złamałeś mi życie, jak mogłeś mi to zrobić. Coming out przed rodzicami jest chyba najtrudniejszym etapem, bo w tym przypadku lęk przed odrzuceniem jest paraliżujący. Niepewność, czy miłość rodziców jest bezwarunkowa: czy się jej nie utraci, gdy poznają prawdę, to ogromny ciężar. Basia i Dominika są razem od roku. Dominika ma 21 lat i swój coming out od dawna za sobą. Rodzice się domyślali i sami sprowokowali rozmowę. Mama miała nawet żal, że to nie wyszło od niej, jakby nie miała zaufania. Basia, mimo że pięć lat starsza, czuła, że jeszcze nie jest gotowa. Jednak ojciec przeczytał w jej komputerze korespondencję z Dominiką, a tam było wszystko czarno na białym. – Rozpętało się piekło: krzyki, agresja, groźby, że mnie zniszczą, płacz, że nie zniosą tego wstydu – opowiada. Gdy Dominika próbowała coś racjonalnie tłumaczyć, usłyszała tylko: odczep się, szmato, od mojej córki. Gdy do rodziców Basi zadzwoniła jej mama, mówiąc, że rozumie, jakie to trudne, że sama przez to przeszła, więc może chcieliby porozmawiać, odpowiedzią były krzyki. – Najgorsze jest to, że mama jest bardzo ciężko chora, a kiedy dowiedziała się, że jestem lesbijką, odstawiła leki – mówi Basia. – Rodzice całkiem się przede mną zatrzasnęli. Nie chcą nic czytać, z nikim rozmawiać, nie chcą żadnych informacji. Stoję pod ścianą i rozpaczliwie szukam w niej jakiejś szczeliny, choć cienia nadziei. Próbowałam mówić mamie, że przecież jestem jej dzieckiem, kocham ją tak samo jak zawsze, że ona przecież też mnie kocha. Usłyszałam: nie. Jakby nie wiedzieć Rodzice mają prawo do lęku, smutku, niepokoju. Sytuacja osób homoseksualnych w Polsce nie jest łatwa i obawy, że ich dziecko zostanie skrzywdzone, nie są bezpodstawne. Często ta pierwsza akceptacja jest pozorna: przyjmuję to, bo muszę, bo nie mam innego wyjścia. Chcą dziecko wyleczyć, biegną do terapeuty i słyszą, że homoseksualizm skreślono z listy chorób grubo ponad ćwierć wieku temu. Potem dowiadują się, że człowiek po prostu się z tym rodzi, że to nie kwestia uwiedzenia czy fanaberii. Droga od akceptacji deklarowanej do rzeczywistej trwa czasem kilka lat. – Najpierw próbowałam żyć tak, jakbym nic nie wiedziała – wspomina pani Jadwiga, matka Pawła. – Ale tak się nie da. Bezsenne noce, płacz, wstyd i drążące mózg myśli: co zrobiłam źle, jakie błędy popełniłam, czy to przez rozwód? Paweł bardzo mi pomógł, przynosił książki, artykuły, dał telefon do seksuologa. Poszłam do niego na rozmowę i usłyszałam, że to nie moja wina i Pawła też nie. Po prostu taki się urodził, jak inni rodzą się na przykład leworęczni. To było bardzo ważne. Nauczyła się akceptować homoseksualizm syna. Trzy lata temu po raz pierwszy zaprosiła jego chłopaka na obiad. Było trochę dziwnie, jakoś niezręcznie, ale teraz wpadają przynajmniej raz w miesiącu. – Trudno, jest jak jest. Przecież nie przestanę kochać dziecka – deklaruje. – Jednak ukrywam to przed rodziną i znajomymi. Chyba by nie zrozumieli. Bywa, że domowy coming out jest jak przecięcie nabrzmiałego wrzodu. Szczepan miał 20 lat, kiedy to się stało. Od trzech czy czterech właściwie nie rozmawiał już z rodzicami. Wymieniali tylko uprzejmości i uwagi formalne. Mama płakała, bo czuła, że go traci, że nie potrafią się dogadać. On strasznie bał się rozmowy. – To się stało w nocy – wspomina. – Pokłóciliśmy się z mamą i siedzieliśmy w oddzielnych pokojach. W mieszkaniu było ciemno. Zaczęliśmy tak rozmawiać. W końcu powiedziałem: jestem gejem. Tak było łatwiej, bo nie widziałem jej oczu, mimiki, reakcji. Odpowiedź przyszła natychmiast: dobrze, że to wreszcie powiedziałeś, że potrafiłeś mi zaufać. Przegadaliśmy całą noc. Naprawdę wszystko się zmieniło. Mam w domu oparcie. Mama w tym roku poszła nawet ze mną na paradę. Terapeuci podkreślają, że do coming outu nie należy namawiać. To musi być indywidualna decyzja, do której człowiek jest przygotowany. Ale ci, którzy mają to za sobą, mówią, że nawet gdy nie spotykają się z akceptacją, czują ulgę. Życie z tabu, z brzemieniem tajemnicy to ciężar odczuwany niemal fizycznie. Zrzucenie go wyzwala w człowieku pokłady energii. Baszka miała 52 lata, trzy córki, a za sobą próby samobójcze, leczenie i rozbite małżeństwo, gdy wykrztusiła przez zaciśnięte gardło: jestem lesbijką. To był moment, gdy ustąpiły męczące ją od lat migreny i bóle żołądka. Przeniosła się do Warszawy, znalazła pracę, żyje w udanym związku. Jednak tylko jedna z córek utrzymuje z nią kontakt. Pozostałe dwie nie odpowiadają nawet na listy. To była cena. Coming out rodziców to dla dzieci szok. Nie da się go uniknąć. Dziecko musi zmierzyć się ze świadomością, że matka lub ojciec prowadzili podwójne życie, kłamali. To burzy ich poczucie bezpieczeństwa. Reagują buntem, agresją, żądaniem, żeby rodzic natychmiast znowu stał się normalny. – To są przypadki najtrudniejsze – mówi Agata Engel-Bernatowicz. – Dzieci czują się zranione na poziomie emocjonalnym. Rodzic, który decyduje się na coming out, musi być przygotowany na to, że zostanie na wiele lat odrzucony. Poza enklawą Stosunek do homoseksualizmu w Polsce zmienia się. Od 1993 r. liczba osób potępiających homoseksualizm spadła z 72 do 41 proc. Geje i lesbijki wrośli w pejzaż wielkich aglomeracji. Wypada bywać w ich klubach, które zazwyczaj należą do najmodniejszych w mieście; wypada deklarować, że ma się przyjaciela geja, bo to jak certyfikat tolerancyjności. To jedna strona. Z drugiej jest Młodzież Wszechpolska z kamieniami i wyrok poznańskiego sądu, według którego zrównanie homoseksualizmu z pedofilią, nekrofilią czy zoofilią nie jest obraźliwe, bo taka jest powszechna opinia. – Kiedy rozmawiam z ludźmi dzwoniącymi do telefonu zaufania: Ty tego nie możesz zrozumieć, ty jesteś z Warszawy – opowiada Krzysztof Kliszczyński. – Mam świadomość, że żyję w enklawie. Anię Zawadzką pełen coming out kosztował utratę pracy. Pracowała jako pedagog szkolny (w dwóch gimnazjach na etacie i w dwóch podstawówkach jako wolontariuszka), kiedy telewizja wyemitowała program, w którym wystąpiła razem ze swoją wieloletnią partnerką Ygą. Krzysztof Kliszczyński jest wykładowcą akademickim. Ostateczny coming out robi właśnie teraz. Po raz pierwszy w rozmowie z mediami zgadza się na zdjęcie i podanie nazwiska. – Moi znajomi wiedzą, rodzina też, a studenci? Ci, którzy chcą wiedzieć, to wiedzą. Wystarczy wklepać moje nazwisko do wyszukiwarki, wyskoczą między innymi strony Lambdy. Zresztą spotykam czasem moich studentów w gejowskich knajpach, na paradach czy w Lambdzie – deklaruje. Szczepan, student informatyki, woli jeszcze z tym zaczekać. Jak część bohaterów tego artykułu poprosił o zmianę imienia. – Tu nie Londyn – tłumaczy. – Tu się trzeba kontrolować, żeby nie dostać w ryj. Czytaj także: Jak się zachować, gdy znajomy wybiera nas na świadka swojego coming outu?
. 78 358 452 99 220 458 372 392

jak powiedzieć mamie że jestem lesbijką