RT @Arachnidualny: Kandydat na Prezydenta RP, Pan Stanisław Żółtek, już w 2020 roku mówił do czego faktycznie prowadzą szczepienia. Mówił to na dwa lata przed czwartą dawką, dwudawkowej szczepionki i dlatego przez cały ten czas uważano, że to gadanie wariata. Ten tekst przeczytasz w 2 minuty Komisja Wenecka w tempie ekspresowym ma wydać opinię o uchwalonej na ostatnim posiedzeniu Sejmu nowej ustawie o Trybunale Konstytucyjnym. Wstępną jej treść mamy poznać jeszcze pod koniec tego tygodnia. Taką informację podało wczoraj Radio Zet. Skąd ten pośpiech? Ponoć członkowie komisji chcą zdążyć przedstawić swój pogląd senatorom, zanim ci zajmą się ustawą. Nie wydaje się jednak, aby członkowie izby wyższej parlamentu wzięli sobie do serca uwagi KW. Taki wniosek wydaje się uprawniony, gdy weźmie się pod uwagę wypowiedzi przedstawicieli partii rządzącej, którzy nie od dziś powtarzają, że spór o TK jest sporem czysto politycznym, a nie prawnym. Tymczasem KW zapewne w swojej opinii o sytuacji politycznej w naszym kraju się nie zająknie, za to naszpikuje ją regulacjami i zasadami prawnymi. W tym „dialogu” każda z jego stron mówi więc innym językiem. A to w dużej mierze utrudnia, o ile w ogóle nie uniemożliwia, osiągnięcie porozumienia. Na problem ten już na samym początku sporu zwracała uwagę prof. Ewa Łętowska, sędzia TK w stanie spoczynku. Oceniając jedne z pierwszych pomysłów mających jakoby doprowadzić do rozwiązania problemu, mówiła: „Propozycje określane jako kompromisy ujawniły kompletną ignorancję co do tego, że kompromis może dotyczyć zjawisk jednorodnych. Dlatego są kompromisy polityczne i są kompromisy prawne. Ale nie ma czegoś takiego jak kompromis polityczny w sferze stosowania czy przestrzegania konstytucji”. Zdaniem pani profesor próba rozwiązania kryzysu prawnego środkami politycznymi oznacza negację prawa, a to bardzo niebezpieczne zjawisko. I trudno się nie zgodzić. Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL Kup licencję Przejdź do strony głównej Wysuwał też argument o braku przesłanek do zwołania sesji nadzwyczajnej, gdyż wszystkie potrzebne uchwały mogły być jego zdanie podjęte w normalnym trybie. Wyjaśnienia Przewodniczącego. W związku z postępowaniem przewodniczącego Rady Gminy do wojewody wpłynęła skarga na działanie Rady Gminy Jabłonna. Przełom roku wykorzystałem, żeby zainwestować w siebie, czyli – jak mówi Lech Wałęsa – „doładować akumulator” i właściwie przez cały tydzień obcowałem ze sztuką. W czasie zalewie jednego tygodnia oglądałem ogromne wystawy malarstwa i rzeźby Tadeusza Dominika, w warszawskiej Królikarni, a następnie Josepha Beuysa, Paula Klee i Jeffa Koonsa – wszystkie w Berlinie. Do tego w pociągu skończyłem czytać ogromny ‘Buch’ Simona Montefiore, „Potiomkin” – znakomitą książkę, którą gorąco polecam. Podobnie jak wspomniane wystawy. To, co napiszę poniżej, to zapiski ignoranta, proszę nie traktować tego zbyt serio, to notatki ślepego o kolorach, gdyż na sztuce się nie znam, ale stosunkowo dużo jej konsumuję. Na wystawę Dominika (ur. 1928 r.) poszedłem z trzech powodów: Agnieszka Osiecka miała jeden jego obraz, więc z nim obcowałem, przedstawia kolorowe plamy albo nieregularne koła, które mi się początkowo nie podobały, nie znając twórczości Dominika, nie wiedziałem ‘co jest grane’, a właściwie ‘co jest malowane’. Powód drugi, to że miałem przyjemność poznać Tadeusza Dominika dzięki KTT, i to właściwie Toeplitz, doskonały znawca sztuki, powinien pisać te słowa, a nie ja. Wreszcie, ‘last but not least’, Tadeusz Dominik jest jednym z naszych najbardziej znanych malarzy współczesnych. Jak przeczytałem w gazecie, jest rekordzistą pod względem ilości wystaw indywidualnych, gdyż – jak sam mi zwrócił uwagę – wystawia od 1955 r., w rok później jego drzeworyty reprezentowały już Polskę na biennale w Wenecji. W Królikarni można obejrzeć wielką retrospektywę Dominika, od wczesnych drzeworytów i rysunków ( ‘Autoportret w czapce’, o którego istnieniu – jak mi powiedział – sam malarz zapomniał), po prace z ostatnich lat. Na tej wystawie ‘zrozumiałem’ owe koła, obok których przechodziłem obojętnie, zanim nie zapoznałem się bliżej z twórczością artysty. Jego głównym źródłem inspiracji jest natura, przyroda, pejzaż. Oglądając obrazy Dominika na przestrzeni lat widzimy ewolucję od pejzażu (wisi tam ‘różowy pejzaż’ za który dużo bym dał, gdybym miał…), po poszczególne jego elementy, które się wybijają i zaczynają dominować – drzewo, krzak, kwiat, Słońce – zmieniać się, deformować się, a niektóre nabierają kształtu koła. Są to koła inne niż u Fangora, nie tak regularne, geometryczne, bardziej wyrosłe z przyrody. Nareszcie znalazłem swój sposób, żeby na nie patrzeć. Kto może – temu radzę wybrać się do Królikarni. ‘Świat Dominika to ogniste słoneczne koła, kwiaty, patyki w płocie, dzbany, bochny chleba, trawa” – pisał Zbigniew Herbert, nie byle jaki znawca sztuki, autor ‘Barbarzyńcy w ogrodzie’. Po wyjściu ‘z Dominika’ pojechałem na weekend pociągiem do Berlina, który wprost pęka od sztuki. Byłem w trzech muzeach, na kilku wystawach, i przed każdym kolejka stała aż na ulicy. W ‘Martin-Gropius-Bau’ trafiłem na wystawę fotografii Richarda Avedona (1923-2004), jednego z najbardziej znanych fotografików moich czasów. Są tam jego najsłynniejsze fotografie, modelka Dovima w długiej sukni, po obu stronach której stoją dwa słonie. Avedon spowodował rewolucję w fotografii mody, fotografował modelki na ulicach, w ruchu, w mieście, a nie tylko w studio. Fotografował modę dla najważniejszych czasopism, zwłaszcza ‘Vogue’. Spowodował, że jego fotografie mody żyły własnym życiem, same stawały się dziełami sztuki. Był także autorem wielu portretów, „mógł mieć każdego”, pozowali mu wszyscy – od Picassa i Chaplina (w przeddzień emigracji z USA) po prezydenta Eisenhowera. Był także autorem fotografii zbiorowych, wisi na wystawie „Andy Warhol i członkowie Fabryki” (tak Warhol nazywał swoją pracownię i grupę), a także cykl fotografii reporterskich – sylwester pod Bramą Brandenburską 1989, w roku jej obalenia. Plakat wystawy Andy Warhola. (Fot. Pass) Pamiętam, jak jakieś 20-30 lat temu tygodnik ‘The New Yorker’, najbardziej prestiżowy ze wszystkich, który przez wiele lat szczycił się tym, że nie zamieszcza żądnych fotografii, zrobił wyłom w swojej tradycji, nie mógł już ignorować zmian w mediach, i w każdym numerze zamieszczał jedną fotografię – portret zrobiony specjalnie w tym celu przez Avedona. Kiedy już mamy wrażenie, że Avedon fotografował tylko znanych ludzi i piękne modelki we wspaniałych kreacjach, otwiera się przed nami kolejna sala i kolejny rozdział: portrety zwykłych ludzi z zachodnich stanów USA. Bez żadnego tła, bez inscenizacji, bez kostiumów, patrzą nam w oczy zwykli Amerykanie, ani piękni, ani znani, zwyczajni. Są nawet więzienne portrety morderców, których opisał Trumana Capote w książce ‘Z zimną krwią’ (portret Trumana Capote też jest, ale w pierwszej sali…). Andy Warhol – portret Trumana Capote. (Fot. Pass) Można także obejrzeć video o Avedonie i jego pracy. Obok – jedyna praca kolorowa, Nastazja Kinsky, w pozycji leżącej, na niej leży wąż, który całuje piękna aktorkę w ucho. ‘Szkoda, że państwo tego nie widzą’, jak mawiali radiowi sprawozdawcy sportowi, kiedy nie było jeszcze telewizji. Wystawa czynna do 19 stycznia! Kto żyw, niech tam biegnie. Mogą Państwo nie uwierzyć, ale w Berlinie są dziś do obejrzenia co najmniej trzy wystawy wielkich artystów amerykańskich – Avedona, Andy Warhola i Jaffa Koonsa. Prace Warhola obejrzałem w Hamburger Bahnohof – starym dworcu przerobionym imponująco na muzeum sztuki współczesnej – prawie naprzeciwko dworca głównego Hauptbahnhof. Krótko mówiąc, jest to retrospektywa, od ‘Złotego pantofelka” poprzez puszkę zupy pomidorowej Campbell Soup , aż po gigantycznego Mao Tse-tunga i Lenina. Andy Warhol – Mao. (Fot. Pass) Posługując się techniką sitodruku (serigrafii) Warhol malował amerykańską rzeczywistość i jej idoli, gwiazdy – Marlona Brando, Liz Taylor, Elvisa Presleya, a także masowe produkty i przedmioty życia codziennego. Był kapłanem i krytykiem kultury masowej, masowej konsumpcji, a nawet cywilizacji mas – tego, co przepowiedział Ortega y Gasset. Dwa kroki od Warhola, w tym samym Hamburger Bahnhof, rozłożyła się gigantyczna wystawa Josepha Beuysa (1921-1986), niemieckiego rzeźbiarza, teoretyka sztuki, działacza społecznego, dla Niemców – jednego z największych twórców współczesności. Dla niego sztuka nie miała granic, nie było granicy pomiędzy sztuka a jej twórcą, każdy był artystą, wszystko było sztuką, nawet produkty nietrwałe (na jednej z kompozycji oglądamy słoninę), a także błahe, jak tekturowe pudełko czy filcowy garnitur. Muzeum Sztuki Współczesnej w dawnym Hamburger Bahnhof. Wystawa prac Josepha Beuysa „Rewolucja to my”. (Fot. Pass) Nie ma w tym nic „ładnego”, nic do podziwiania, za to wiele do myślenia, kontestacja sztuki rozumianej tradycyjnie, wystawa trudna, dla widza wyrobionego, oswojonego, ale dla Niemców to coś więcej, gdyż kolejka na mrozie była gigantyczna. Niemcy wiedzą więcej o tym artyście, wiedzą np., że jako pilot Luftwaffe podczas II wojny został zestrzelony nad Rosją i tam ocalony przez miejscową ludność, którzy w jego rehabilitacji stosowali naturalne produkty, miód i słoninę (ciekawe, skąd je mieli). Stąd naturalne produkty w późniejszych kompozycjach artysty. Dla Niemców Beuys to papież (jak u nas Kantor) – dla wielu z nas to nazwisko i dzieło nieznane. Cieszę się, że to widziałem, ale nie jest to mój ‘cup of tea’. Nie patrzę na to jednak ‘z góry’, staram się z własnej ignorancji nie czynić cnoty. Na koniec – ‘łatwizna”. W wielkim hallu Neue Nationale Galerie wystawa Jeffa Koonsa (ur. 1955) – jednego z najbardziej znanych twórców amerykańskich. Na tej wystawie zgromadzono kilkanaście prac, które wyglądają jak dmuchane baloniki w kształcie serduszka, konika, zająca, tulipanów, czy jajka na miękko, z którego obcięto jeden koniec. Faktycznie jednak te kolorowe baloniki kilkumetrowej wielkości, choćby czerwone wiszące serce na złocistej wstążce, wykonane są ze stali chromowanej i powlekanej na kolorowo. Ogromny jest kontrast pomiędzy ‘balonikami’, które oglądamy, a materiałem, z którego zostały wykonane. Przeczytałem, że ‘Wiszące serce’ osiągnęło na aukcji 23 mln dolarów. Podobnie jak w przypadku Warhola jest to kwintesencja sztuki masowej, kicz i drwina z kiczu. Pięknie to wygląda w hallu, który jest główną salą wystawową budynku zaprojektowanego przez wielkiego architekta niemieckiego Mies van der Rohe. Gorąco polecam! Ale proszę nie myśleć, że to wszystko! W tym samym muzeum w podziemiu ogromna wystawa Paula Klee (1879-1940), mrok, atmosfera skupienia, nastrój zupełnie inny niż jarmarczne baloniki piętro wyżej. Już plecy i krzyż bolą od oglądania, a człowiek by oglądał, i oglądał, tyle jest sztuki w Berlinie. Idźcie tą drogą! *** PS. Jeszcze raz dziękuję za życzenia noworoczne dla naszego bloga. ‘Jacek’ żałuje, że uchyliłem się od rozmowy w telewizji o M. F .Rakowskim w dniu jego śmierci. Jako zasada – ma Pan rację: Trzeba bronić swoich przekonań, ale gdzie, kiedy i z kim? Tego dnia ‘dyskusja’ z Bronisławem Wildsteinem byłaby chyba ponad moje siły. To, co miałem od razu do powiedzenia o Rakowskim, napisałem natychmiast na blogu i w „Polityce”. Żałuję, że obok listu Helmuta Schmidta nie ukazały się w druku w „Polityce” listy od b. prezydentów Weizsaeckera i Gorbaczowa, przysłane po śmierci MFR, ale są do przeczytania w Internecie. ‘Jasny Gwint’ i ‘Wodnik’ pytają o przyszłość miesięcznika ‘Dziś’. Jak się dowiaduję – nic nie wiadomo. ‘Kruk’ – dziękuję za limeryk.
– wyrwać się jak filip z konopi – paplać, co ślina na język przyniesie – wyrwać się z czymś – włazić w czyjeś życie z butami – drzeć z kimś koty – nie zostawić na kimś suchej nitki – nabijać kogoś w butelkę – wodzić kogoś za nos – mydlić komuś oczy – kopać pod kim dołki – mówił dziad do obrazu, a
„Ona mnie kompletnie nie słucha. Mogę gadać godzinami, a i tak nic do niej nie trafia. A jak powiem czekolada/ lody/ bajka to zawsze usłyszy”. Słyszałam to już niejednokrotnie od rodziców czy dziadków. Zrozpaczeni szukali pomocy, mówiąc o złośliwości czy wręcz perfidii dzieci. A muszę tu powiedzieć, że o ile rzeczywiście nie mamy do czynienia ze zbuntowanym nastolatkiem (choć czasem w takich sytuacjach również) większość tego „niesłuchania” jest naszą – dorosłych winą. Pisałam jakiś czas temu o intencji i intonacji – czyli głosie i słowotoku. Dziś chciałabym opowiedzieć o kilku innych problemach komunikacyjnych, przez które mamy wrażenie, że dziecko nas nie słucha. Jednym z takich powodów jest to, że nie mówimy do dziecka. „Jak to? Przecież jak czegoś od niego chcę to zawsze mówię do niego.” No właśnie nie. Często mówimy gdzieś w przestrzeń, poza dziecko, w innym kierunku. Mało kiedy prosząc o wykonanie czegoś patrzymy dziecku w oczy. „No, ale przecież ono wie, że mówię do niego”. Nie do końca. O ile starsze dziecko z pewnością się domyśli z kontekstu wypowiedzi, że jest to skierowane do niego, to już młodsze nie koniecznie. Pomyślmy jak my się czujemy kiedy ktoś mówi do nas, nie patrząc nam w oczy czy chociaż w naszą stronę? Nie za dobrze. I nawet jak wiemy, że mówi do nas, to wcale nie rzucamy się chętnie do wykonywania jego prośby. Bo nie czujemy, że ktoś wypowiedział się z szacunkiem. A przecież dziecko jest człowiekiem, o czym przekonywała nas już dawno Stary Doktor – Janusz Korczak. Należy mu się szacunek, a nie uwaga rzucona mimochodem. Od tak sobie. A później się dziwimy, że nas „nie słucha”. Ciężko jest wykonać polecenia kogoś, kto nas nie szanuje. Pomyślcie jak to jest z Wami kiedy musicie coś zrobić, a szef traktuje Was jak kogoś gorszego. Dzieci już od bardzo małego czują jak je traktujemy, a zwracanie się do nich jest pierwszym przejawem. No właśnie, prosimy dziecko aby coś zrobiło. Ale czy to jest naprawdę prośba? Czy tylko zwrot grzecznościowy. Bo jeśli to jest prośba, to dziecko może odmówić. „Czy możesz zrobić?” Każde sformułowanie, które się tak zaczynam daje pole do dyskusji. Która sama w sobie jest oczywiście dobra, ale nie zawsze tego oczekujemy. Tak więc jeżeli chcemy uczyć nasze dzieci kultury i zasad dobrego wychowania mówmy „proszę cię, zrób to”. Nie dajemy pola do manewru, ale traktujemy z szacunkiem. Oczywiście dziecko może zapytać dlaczego, ale nie pytamy czy to zrobi czy nie. Możemy dyskutować o czasie wykonania i przyczynie/ potrzebie, ale nie o samej czynności. Bo cóż ma na celu pytanie malucha „Czy zjemy obiadek?” Czy chcemy dać mu tak naprawdę o tym zdecydować? Czy to tylko takie sformułowanie? A jeśli tak, to co ma na celu? Dyskutujmy z naszymi dziećmi, ale o tych sprawach gdzie jest na to miejsce. To jest forma nauki i przejaw szacunku. I to jest słowo klucz SZACUNEK. Jeśli my będziemy szanować nasze dzieci, mówić bezpośrednio do nich, jeśli będziemy uczyć dyskutować, a nie dawać złudne poczucie decyzyjności – łatwiej będzie nam się porozumieć. Nasze słowa będą szybciej docierały, a relacje będą silniejsze. Jest jeszcze kila aspektów komunikacji, które zniwelują problem „nie słucha mnie”, ale o tym innym razem…
Mówił dziad do obrazu, a obraz ani razu. Odwiedź wpis aby zdobyć więcej informacji. J. jdsdfb ff. August Sander. Alfred Stevens. Albert Bierstadt. Arthur Rackham.

Przysłowa są mądrością narodu. Rozwiąż quiz i sprawdź, czy znasz je wszystkie! Foto: Shutterstock shutterstock_318778991 Przyganiał kocioł garnkowi, ... a sam w tej samej jest roli a sam smoli Następne pytanie Przyganiał kocioł garnkowi, a sam smoli. Póty dzban wodę nosi, ... póki mu się ucho nie urwie póki mu się ucho nie urwie Następne pytanie Póty dzban wodę nosi, póki mu się ucho nie urwie. Czego Jaś się nie nauczy, ... tego Jan nie będzie umiał to mu życie w tym dokuczy w tym mu łatwo jest dokuczyć tego Jan nie będzie umiał Następne pytanie Czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał. Złej baletnicy ... nie potrzeba nawet spódnicy przeszkadza nawet rąbek u spódnicy przeszkadza nawet rąbek u spódnicy Następne pytanie Złej baletnicy przeszkadza nawet rąbek u spódnicy. Tak krawiec kraje... jak mu materii staje Następne pytanie Tak krawiec kraje, jak mu materii staje. Jaki korzeń, taka nać... taka córka, jaka mać Następne pytanie Jaki korzeń, taka nać, taka córka, jaka mać. Mówił dziad do obrazu... lecz obraz nie zmienił wyrazu a obraz doń ani razu Następne pytanie Mówił dziad do obrazu, a obraz doń ani razu. Kto ma księdza w rodzie... tego bieda nie ubodzie Następne pytanie Kto ma księdza w rodzie, tego bieda nie ubodzie. Czekaj tatka latka... a kobyłkę wilcy zjedzą Następne pytanie Czekaj tatka latka, a kobyłkę wilcy zjedzą. Do ludzi po naukę... do matki po koszulę Następne pytanie Do ludzi po naukę, do matki po koszulę. Nosił wilk razy kilka... aż czas przyszedł na wilka rzecz odwrotna - to chwilka ponieśli i wilka Następne pytanie Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka. Co kraj to obyczaj... co rodzina to zwyczaj Następne pytanie Co kraj to obyczaj, co rodzina to zwyczaj. Data utworzenia: 3 lutego 2017 13:12 To również Cię zainteresuje

“@grzesiowski_p @Ark_Glu Gadał dziad do obrazu, a obraz ani razu. Jakie monitorowanie, jakie śledzenie, jakie środki. O pandemii przypomną sobie jesienią. Zgony przypomną.” Gadał dziad do obrazu, a obraz do niego ani razu. Profan mówił do sacrum, a sacrum go zlekceważyło ? A może to profan nie odpowiedział na „gadanie” sacrum ? Dziad, a któż to taki? Stary człowiek, biedny człowiek a może prosty człowiek ? Żaden z nich nie jest dla mnie profanem. A obraz; cóż to za świętość? Ktoś na wysokim stanowisku, bogaty, sławny? Bycie bogatym i sławnym nie jest grzechem ale niczego nie gwarantuje. Autorytety; ich brak we współczesnym świecie to brak sacrum, nie ma świętości. Jak to przedstawić, jak uświadomić sobie i innym jego konieczność, a może autorytet jest niepotrzebny? Współczesność nie ma autorytetów? Przecież są gwiazdy muzyki, kina, sportu; niektóre nawet tańczą, czy to są aktualne autorytety? Na ile te autorytety pozostaną autorytetami za lat kilka; kilkaset? Nie wiem, ale wiem na pewno, że następuje poplątanie pojęć. Nowe i lepsze, stare i złe, tolerancja i akceptacja, prostota i prostactwo itp. to dla wielu pojęcia tożsame. Umiejętność czytania ze zrozumieniem dla wielu współczesnych ludzi stanowi nie lada problem. Dotyczy to ludzi zarówno młodych i starych, kobiet i mężczyzn, dzieci i dorosłych, brunetów i blondynów, niskich i wysokich. Bluzganie i obrażanie innych jest na porządku dziennym. Wielokrotnie jestem świadkiem jak „złodziej” krzyczy łapać „złodzieja”, a publika klaszcze, kibole wrzeszczą i gwiżdżą. Jak przedstawić te problemy? Słowem nie potrafię. Słowo często jest jednoznaczne tam gdzie chciałbym wieloznaczności i wieloznaczne tam gdzie potrzebuję jednoznaczności. Gonitwa pytań, gonitwa odpowiedzi. Pisać, mówić i czytać, na to potrzeba czasu, który biegnie jak na razie tylko w jedna stronę. Słowo pisane i mówione wymaga konkretów, a nie zawsze konkret jest potrzebny, skróty myślowe często prowadzą do nieporozumień. Słów jest ograniczona ilość, słowa zmieniają znaczenie. Wypowiadać się w pełni słowami wbrew pozorom jest niezwykle trudno, ja tego nie potrafię w sposób w pełni zadawalający. Mówienie obrazem dla mnie wydaje się prostsze, łatwiej obrazem dotrzeć do odbiorcy, oczywiście jest to pogląd indywidualny. Żyjemy w konkretnym miejscu w konkretnym czasie, odbieramy świat swoimi zmysłami. Przede wszystkim widzimy. Świat jest wielkim obrazem. Obrazem można powiedzieć wszystko. Powiedzieć? Chyba pokazać !! Obraz składa się z nieskończonej ilości znaków, wieloznacznych i jednoznacznych o znaczeniu zmiennym i stałym. Sacrum, to świętość, autorytet, coś nadzwyczajnego, ale to również ciężka praca zarówno umysłowa jak i fizyczna. Sacrum to modlitwa, ale też i zabawa. Całe życie człowieka, jako dane poprzez rodziców od Boga to SACRUM, to wielka tajemnica, której człowiek nie jest do obecnej chwili w stanie rozwiązać. Mijamy w pędzie życia widome znaki naszego Sacrum. Niejednokrotnie przechodzimy obok obojętnie, a w obliczu spraw ostatecznych staramy się przymykać oczy udając, że nie widzimy. To jest zbyt szokujące mówimy patrząc się na te lub inne zdjęcie. To wszystko co widzimy na tych zdjęciach miało miejsce, może nie zawsze dosłownie, ale na pewno przedstawia naszą rzeczywistość. PROFAN, któż to taki. Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć słowami, po prostu nie potrafię dać zadawalającej mnie odpowiedzi. Na pewno będzie to człowiek zarozumiały i chciwy. Leń, który siedzi na tapczanie, a w dodatku jest zazdrosny. No tak, chwilę pomyślimy i dojdziemy do siedmiu grzechów głównych. Tylko tyle? Nie, każdy grzech to profanum. Odbiegłem od dotychczasowego, słownikowego pojęcia profanum, które oznacza świeckość, w przeciwieństwie do sacrum które oznacza strefę świętą. Potocznie profanem określa się bowiem kogoś gorszego, nie znającego się „na rzeczy”. Upraszczając sacrum to coś dobrego, profanum to coś złego, albo gorszego. A co to jest złe, gorsze a co to dobre i lepsze? Odpowiedź jest prosta i oczywista, ale ... Pospólstwo i gawiedź uważa, że: nowe jest lepsze od starego; człowiek współczesny jest mądrzejszy od przodków; mieszkaniec dużego miasta jest lepszy od mieszkańca małego miasta, o wsi już nie wspominając, tam żyją prostacy; człowiek po studiach jest lepszy od człowieka z średnim wykształceniem; prostota i prostactwo to pojęcia tożsame; biedny jest gorszy od bogatego; mały jest gorszy od wysokiego; zdrowy jest lepszy od chorego; prosty człowiek jest gorszy od człowieka na stanowisku, o łysych nie wspomnę. itd. itp.. ... 8. Nie męcz innych gadulstwem - "mówił dziad do obrazu, a obraz do niego ni razu" 9. Nie chwal się przedwcześnie - "nie mów hop, póki nie przeskoczysz". 10. Nie mów niepotrzebnych rzeczy - "co się czynić nie godzi, to też i mówić szkodzi". Mam nadzieję, że pomogłam:) . 359 160 330 487 308 60 494 229

mówił dziad do obrazu